Jestem
Komentarze: 2
No i jestem. Żyję, mam się dobrze. Jak mi się uda, to zacznę tworzyć opowiadanie. Na razie tylko początek:
25.01
Siedziałam sobie spokojnie na lekcjach. Nic nowego, Walduś jąkał się i koniecznie coś nam usiłował wytłumaczyć, ale mu nie szło. Gośka czytała "Brulion B.B". Jednym zdaniem: Potworne nudy. A na dodatek świadomość, że w domu czeka Marcin po wyrostku i mama. Słodko. Dzwonek. Wybawienie dla wszystkich, zmęczonych wysiłkami fizyka. Kochana klasa wyrwała się hurmem z klasy. "Dzicz" pomyślałam. Z godnością podniosłam się z ławki i pozbierałam podręczniki. W pięć minut później z jeszcze większą godnością klęłam na ten cholerny zamek, który powinnam naprawić już dawno! Walduś przyglądał mi się z politowaniem. To przeważyło szalę. Wzięłam wszystko w ramiona i wściekła wyszłam z klasy. Po dwudziestu minutach udało mi się zrobić porządek... Cudownie. Jeszcze tylko obiadek... Z nieukrywaną radością patrzyłam, jak kucharka nakłada mi na talerz porcję rozgotowanej brei. Jakoś nie mogłam zidentyfikować, co to jest.
Trudno się dziwić, że do domu wróciłam w nienajlepszym humorze. Ale jak to może pojąć moja kochana rodzinka! Przecież to nierealne! Wieczorem zamknęłam się w łazience. Siadłam na klapie od sedesu i zaczęłam intensywnie wpatrywać się w lustro. Nie miałam żadnych przeczuć... Ot! Podziwiałam swoją buźkę, wypryszczoną za wszystkie czasy... Patrzyłam sobie na swoje odbicie... A ono spojrzało na mnie... Po czym puściło do mnie oko. O cholera...
Dodaj komentarz